wtorek, 14 października 2014

Akt I


Jest sama. Przed chwilą tak nie było.
Odwraca się gwałtownie za siebie w poszukiwaniu tej która zawsze przychodzi jej z ratunkiem, niestety jedyne co widzi to przytłaczającą, przerażającą ciemność. Do uszu brunetki dobiega cichy podmuch wiatru, który zamienia się w chichot, a następnie w krzyk, który wywołał na jej bladej skórze, ciarki. Jeden krok do przodu, który pociągną za sobą salwę kolejnych. Ucieka, a przez jej kręgosłup przebiega zimny dreszcz. Słyszy jak własne kroki odbijają echem się od tafli wody. Zaciska mocno oczy, chcąc się obudzić z koszmaru w jakim się znalazła, jednak z czasem jest tylko gorzej. Upada, prosto w kałużę lepkiej czarnej cieczy, która ją wciąga. Chce krzyczeć, jednak z jej gardła nie wydostaje się najmniejszy dźwięk. Chce umrzeć, jednak jej serce nadal bije jak oszalałe. W końcu uderza kręgosłupem o twardą powierznię, sycząc przy tym z bólu.
-Mam już tego dosyć.- wychrypiała głosem, który nie brzmiał jak jej własny, podnosząc się przy tym na sztywnych dłoniach.
-Na pomoc.- mówi, a po jej policzkach toczą się pierwsze łzy, a żołądek ściska się boleśnie, natomiast w przełyku czuje kwas, zwiastujący nadchodzące torsje, gdy nagle poczuła jak jej ciało zostaje brutalnie przyciśnięte przez inne. Drżącym wzrokiem powędrowała w kierunku zbędnego balastu, który boleśnie zaciskał się na najmniejszej części jej ciała. To co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Z jej ust wydobył się niekontrolowany krzyk, a zanim kolejny i kolejny. Drżącymi dłońmi ściskała rękojeść noża, który był wbity w kobietę, która wściekłym spojrzeniem wpatrywała się w purpurowe tęczówki dziewczyny.
-To wszystko twoja wina.
-Zdychaj w męczarniach.
-Potwór.
-Suka.
Słowa ostre niczym brzytwa nacierały na nią z każdej strony, podsycając jej przerażony krzyk.
-Morderczyni.- wysyczała wściekle, blond włosa kobieta, siedząca okrakiem na Rize, a z rany biegnącej wzdłuż jej sinej, szyi pociekła gorąca krew. Rozszerzyła z zaskoczenia oczy, gdy lodowate dłonie, zaczęły ściskać delikatne gardło brunetki, skutecznie pozbawiając ją powietrza. Instynktownie rozpoczyna walkę o przetrwanie., agresywnie wierzgając całym ciałem, daremnie próbując przy tym zrzucić z siebie, kruchą kobietę, która o dziwo posiadała ogromne pokłady siły. skutecznie pozbawiając ją dostępu do tlenu.Spanikowany umysł z prędkością światła, kalkulował szanse przeżycia, które nie przedstawiały się korzystnie. Desperacko zacisnęła powieki, oczekując ratunku, by następnie w geście bezsilności do krwi zgryźć wargę. Spojrzała w oczy swojego oprawcy, które były przepełnione szaleństwem, co tylko spotęgowało strach i chęć przetrwania młodej dziewczyny. Chciała żyć. Miała dla kogo budzić się każdego dnia i tylko to spowodowało, że w jej żyłach popłynęła adrenalina, która zmotywowała ją do brutalnej walki, jaka miała się za chwilę odbyć i odcisnąć piętno na jej psychice. Zacisnęła mocniej dłoń na nadal trzymanej rękojeści broni, wbitej w kobietę, by za chwilę zamachnąć się nią i zagłębić ostrze między żebra. Z iskierkami zwycięstwa w oczach obserwowała jak dotychczasowy oprawca wygina się w agonii. Widziała jak zaczyna się dusić własną krwią, a następnie wydaje z siebie ostatnie tchnienie, opadając na nią. Z krtani brunetki wydaje się zduszony krzyk, gdy czuje jak po jej ciele rozlewa się, gorąca, szkarłatna ciecz. Z trudem  wyczołguje się spod zwłok, po czym na klęczkach nabiera do płuc, upragnionego powietrza. Kątem oka postanawia spojrzeć na kobietę, którą przed momentem pozbawiła życia, lecz ta zniknęła, pozostawiając po sobie kałużę krwi. Odetchnęła z ulgą, uśmiechając się przy tym szerzej, a następnie przymknęła oczy, wykorzystując zaistniałą chwilę bezpieczeństwa. Czując jak jej żołądek niekontrolowanie zacisnia się, a atmosfera wokół, znacznie się zagęszcza, powoli otworzyła oczy, które od razu zmrużyła gdy uderzyła w nią biel sufitu. Dłonią niepewnie przejechała, po szorstkiej powierzchni, która okazała się być drewnianą podłogą jej własnego domu. Jej ciało ogarnął niepokój, związany z panującą ciszą w budynku. Gdy w końcu udało jej się odzyskać pełną sprawność w zesztywniałych kończynach, które po wybudzeniu z dziwnego letargu, stały się o piętnaście kilo za ciężkie, powolnymi krokami udała się w stronę salonu w którym spodziewała się spotkać rodzinę, spędzającą czas przed telewizorem. Została głuchą ciszę, która wraz ze strachem stała się jej nierozłącznym kompanem. Złe przeczucia wzrastały z minuty na minutę, aż w końcu ociężałe kroki, zmieniły się w bieg. Dopiero znajdując się w przedsionku domu, zauważyła jak na lodowatej posadzce leży martwy mężczyzna, pracujący w pobliskim sklepie z rybami.Gwałtownie podtrzymała się jednej ze ścian by nie upaść, gdy do jej umysłu zaczęły napływać bolesne wspomnienia, sprzed paru godzin. Starszyzna wkraczająca w progi ich rodzinnego, ciepłego domu. Krzyk nadopiekuńczego ojca, który swoje dzieci otaczał troską. Strach i krzyki bezradności ze strony młodszej siostry, Sumire oraz gniew Rize, najstarszej sprawującej rolę matki. Błysk broni, a następnie śmierć rodziciela. Ucieczka. Chwiejnym krokiem podeszła do podłużnego lustra, w poszukiwaniu rany, która powinna znajdować się na plecach dziewczyny, gdy ta obroniła przed atakiem swoją siostrę. Po ataku została jedynie wypalona dziura w ubraniu. Wzdrygnęła się z niesmakiem, gdy zauważyła jaką część jej ciała pokrywa spora ilość krwi, która nie należała do niej. Nagle jej ciało przeszedł dreszcz, gdy w jej głowie pojawiła się czarnowłosa postać, imieniem Sumire. Nie zważając na otaczającą ją aurę śmierci, wybiegła z domu, gdzie już na wejściu uderzył w nią słodki zapach krwi, w której tonęły ulice, do tej pory spokojnej wioski. Drżącymi dłońmi zakryła, pogryzione usta, starając się powstrzymać torsje, które nie dały za wygraną i po chwili kwas żołądkowy jak i cała jego zawartość, rozlała się na drewnianym ganku. Niepewnie podniosła głowę, starając się zaakceptować masakrę malującą się przed jej miodowymi oczami.
-Sumire.- woła, wychodząc na ulicę i rozglądając się dookoła, w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Odpowiada jej tylko cichy chrzęst.- Gdzie jesteś, odezwij się!- wrzeszczy znacznie głośniej, zdzierając sobie przy tym struny głosowe, jednak ponownie słyszy jedynie irytujący zgrzyt, dochodzący zza jej pleców. Odwraca się gwałtownie, uświadamiając sobie równocześnie, że dźwięk, który słyszy to odgłos ostrzonego noża. Z ust brunetki wydobywa się cichy jęk przerażenia, a następnie głuchą ciszę przerywa cichy szloch oraz dźwięk upadku.
-Nie, nie, nie proszę nie. Minoru nie rób tego.- mówi nieśmiało, walcząc ze łzami, które skutecznie rozmazują obraz dziewczynie.
-Dobrze wiesz, że wioska się myli. Jestem normalna, przecież mnie znasz.- tłumaczy dalej zawzięcie, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że jeśli nie rozegra tego dobrze, będą to jej ostatnie w życiu słowa. Przełyka głośniej ślinę widząc, jak ciemnowłosy mężczyzna o mocnej budowie, z którą jej kruche ciało nie może się równać, jest coraz bliżej.
-Zabiłaś...ich wszystkich, ty potworze. Sprowadziłaś na nas nieszczęście.- powiedział głosem pełnym niedowierzania, by następnie zamachnąć się nogą i uderzyć Rize prosto w twarz, która przez chwilę krztusi się krwią, która nagromadziła się w ustach, by następnie ją wypluć. Słowa przyjaciela z dzieciństwa odbijają się echem w jej głowie. Przez chwilę mierzą się wzrokiem, zupełnie tak jakby każde z nich jeszcze przez chwilę myślało o wspólnej przeszłości, która w jednym momencie pękła niczym bańka mydlana. Kolejny cios znacznie mocniejszy od poprzedniego, który zmusza dziewczynę do upadku na klęczki.
-Przepraszaj.-rozkazuje, uderzając ją prosto w kręgosłup i dociskając ciało brunetki do ziemi, tak by ta oddała mu pokłon, jednak odpowiada mu głucha cisza, która staje się powodem do wymierzenia, ostatniego, śmiertelnego ciosu. Zaciska mocno oczy oraz wbija paznokcie w drogę, by złagodzić cios i pogodzić się z nadchodzącym końcem, który dłuży się w nieskończoność.
-Wystarczy tego.- mówi nagle nieznany jej głos. Gwałtownie, mimo potęgującego się bólu, podnosi się do góry, by ujrzeć długie kruczoczarne włosy, ogniste oczy oraz przepełnioną spokojem twarz. Postać od której wręcz biła potęga. Przeciera szybko oczy, nie wierząc w niedorzeczność tej sytuacji. Właśnie jej życie zostało uratowane.
-Sasuke, o nią ci chodziło?- słysząc o kolejnej obcej osobie, rozgląda się dookoła, aż w końcu za plecami swojego wybawcy dostrzega, kolejnego mężczyznę, niosącego na rękach poranioną oraz praktycznie nagą, bo zakrytą jedynie płaszczem w czerwone chmury, Sumire. 

Pauu Lina krytyczna biel